Na swoim

Już następnego dnia poczyniamy pierwsze inwestycje. Kupuję stylowe agronajki coby suchą stopą przez sielskie ostępy przejść ( w sumie fajne,tylko nie wiem..czy tylko ja tak mam,ze w gumowcach czuje sie jakbym założyła dwa lewe? :)

Tomcio jak zwykle praktyczny nabywa profesjonalne narzędzia : łom,siekierę i inne remontowe gadżety

Uzbrojeni po zęby jedziemy na miejsce. Dom stoi jak stał. Ptaki swiergolą, trawa po kolana. Powietrze jak kryształ. Wchodzimy do środka. ...wnętrza,teraz już puste wydają się ogromne, obce...takie jeszcze nie nasze...
Mezus nie traci czasu...wyjmuje miarkę i kajecik
- Trzymaj matka...zapisuj!
Notuje,w ściany puka, planuje...uradowany jak dzieciak z nowej zabawki....a ja siadam na jedynym, koślawym krześle i myślę " Boże kochany, TO się  dzieje naprawdę!"
Tu mieszkac będę. Wsrod tych łąk zielonych.W polu szczerym.Z dala od miasta, rodziny, znajomych...

-  Skończą się shopping ( oj,nigdy ich nie lubiłam  :) )
- spontaniczne wypady do baru ( wątroba już się cieszy :) )
- nocne spacery ( a kto bogatemu zabroni? O ile wilk nie zeźre :) )
- przyjacielskie wjazdy na chatę o niogarniętej godzinie,kiedy paraduję w piżamie... 
- kino, teatr... (kurna! A kiedy ja w teatrze byłam?Chyba w liceum ostatnio!)
-dzieciaki bez przyjaciół  (a tam! Są  telefony, Internet...a zresztą, tu też ludzie mieszkają!)
- bez McDonalda ?Pizzy na telefon? Nocnego pod nosem? ( Alleluja!)
W sumie to się cieszę. ..cieszę się jak diabli!!!


Komentarze

Popularne posty