Pierwsze remonty...i duchy na strychu

Plan na remont był prosty:
 1.Wyburzyć co się da, żeby zyskać przestrzeń ( ściany nośne )
2. Zachować co się  da, żeby zachować  klimat (oryginalne elementy chalupy)
3.Zrobić TO własnymi siłami  (bo w portfelu pusto :) )
Działamy!!!
Pierwsze podchody niezbyt pomyślne. ..okna krzywe, ramy wypaczone...ruina kompletna - do wywalenia! Ściany nie lepiej - tynki sypią się jak choinka na Trzech Króli...piece które tak chciałam zachować niestety popękane. ..renowacja pochlonie majatek! W dodatku rozmieszczone jakos bez ladu i skladu...jak wyburzymy scianę to bedziemy miec piec na srodku pokoju...dramat! Podłogi...hmm...dechy niby ładne...gdzieniegdzie pozapadane...może da się uratować. ...Ale za to pod podłogą! Istne szaleństwo :) stare butelki, puszki, gazety...a nawet czajnik!

Następny problem: kotłownia. Jakiś szalony magik umieścił ja w samym sercu domu...pomiędzy trzema przechodnimi pokojami :)
Ale co ? My nie damy rady? Rwiemy te dechy tylko jęk idzie...podłogę w pierwszym pokoju zdemolowalismy w jeden wieczór...nawet nie wiem kiedy noc głucha zapadła...zaleglismy więc w kuchni na materacach...wyciągam kanapki...miło się zrobiło...sennie...a mezus  usnąć nie moze...wizje snuje..prorok Jackowski wypisz wymaluj :)
-tu rozwalimy ścianę, a kotłownię się przeniesie...a tam....-nie skończył
Coś błysnęło, zajasniało i zapadła ciemność. Totalna.Najczarniejsza jaką  kiedykolwiek widziałam
-Jezu, co to?!
-pewnie zarowka padła albo śpięcie jakieś. ..- idę, zobaczę....
- nie zostawiaj mnie...jeszcze jakiś szczur wyskoczy!
- Łooo. ..matko! Całe życie  chomiki hodowala i szczura sie boi! Przyzwyczajaj się - zachichotał złowieszczo i tyle go widziałam. Namacałam siekierkę...jakoś cieplej mi się na sercu zrobiło...przyjemniej...a w tym czasie mezus zaroweczke z pokoju do kuchennej lampy wkręcił.Znowu jemy...
Nagle jakiś trzask na strychu...Aż ZIMNO mi przeleciało  po plecach
- Słyszysz?  Jakby ktoś chodził...
-Duch może jakiś...O! znowu!
...nasluchuję...Ale on cwany, jak słucham cicho siedzi
- Śpij kobieto, pewnie nietoperz...
- Wieź mnie do domu! Ja tu nie usnę za Chiny Ludowe...stuka, puka, jakby oddychalo...czai się, czeka aż usnę...i przed oczyma przelatuje seria z egzorcysty...podrywam się już gotowa do drogi
-  Dobra wejdę na ten strych i Ci udowodnie ze nic tam nie ma ...rad nie rad Tomcio zgarnia latarkę  i znika w czeluściach. ...znow łomot...serce w gardle. ..i nie wiem czy mam uciekać  czy slubnego ratować
W sekundę jestem na schodach ( jak zginiemy to razem, postanawiam szlachetnie, znów siekierke do serca przytulajac
- żyjesz? - szepcze
 - fiu...Ale tu skarby ! Wlaź na górę .!
Wchodzę ostrożnie. ..pachnie drzewem...drobiny kurzu wiruja w świetle latarki...w rogach pajęczyny świecą  na srebrno...Tak magicznie...pięknie  po prostu!
Stary stół, kufer, gierkowy kredens...jakieś rupiecie...




Ducha brak...schodzimy....wsluchujac się w ten dom w końcu usypiam...stając się częścią  jego historii ...

Komentarze

Popularne posty